Hm, jakkolwiek chciałabym być wobec niego krytyczna, tak nie mogę. No, nie mogę i już. Zawsze miałam na jego temat dobre zdanie, zawsze podobały mi się jego dzieła i rzadko je krytykowałam, choć muszę przyznać, że nie byłam dobrze zaznajomiona z jego wizją twórczą, Dziś, po przeczytaniu artykułu i bardzo silnej chęci niezgodzenia się z jego autorką (no, nie lubię tego trybu pisania), zaczęłam szukać większej ilości informacji na jego temat. Pooglądałam kolekcje, przeczytałam życiorys, pozachwycałam się trochę, odrobinę pomarudziłam, że miał łatwiej, że ojciec malarz, to i nic dziwnego, że synka do elity artystycznej wprowadził, że w Nowym Jorku się urodził, że na Soho i takie tam. Ale nic to, Polką jestem, to i zazdrościć perfidnie i bezpodstawnie mogę. Jedno trzeba przyznać: facet ma talent.
Wybić się w tak krótkim czasie na czołową listę najlepszych projektantów nie jest łatwo. Gdyby nie prawdziwy talent, łut szczęścia i kiwnięcie głową Ann Wintour, to ani nowojorskie pochodzenie, ani koneksje tatusia, nie byłyby w stanie nic wskórać. Tym sposobem, na przestrzeni kilku lat, stał się jednym z najbardziej cenionych twórców na świecie, a jego nazwisko znane jest każdej gwieździe i fashionistce. Sam Posen twierdzi, że Nowy Jork i Stany to dla niego za małe pole do popisu i swoją kolekcję przedstawi paryskiej widowni. Spotkało się to z niemałym oburzeniem i naznaczyło Posena znamieniem zdrajcy, ale może faktycznie, ma rację. Amerykanie rzadko kiedy potrafią docenić prawdziwą elegancję i szyk, Europejczycy mają z tym chyba więcej wspólnego.
świetny blog i ciekawe artykuły! moze pobserwujemy sie nawzajem?
OdpowiedzUsuńdaj znać co sądzisz o tym i zapraszm na swjego bloga
onlyupsidedown.blogspot.com