Miałam osiem lat, kiedy dołączył do Burberry, więc nie śledziłam jego poczynań od początku, ale jednego jestem pewna- kiedy tylko zobaczyłam, co robi od razu go pokochałam. Był deszczowy poranek, mogłam mieć wtedy około trzynastu lat, otworzyłam zakupiony przez mamę 'Twój Styl' i trafiłam na przeprowadzony z nim wywiad. Nie pamiętam dokładnie, czy uwiódł mnie bezpretensjonalnością, czy też pełnym profesjonalizmem, ale wiem, że zdobył wtedy moje serce. Jakkolwiek o nim nie myśleć, to on postawił Burberry ponownie na nogi, odświeżył styl tej marki, skierował ofertę do osób o odmiennym statusie społecznym niż arystokracja angielska i udowodnił, że młodzi i nowocześni ludzie też mogą czuć się dobrze w tworzonych przez tę firmę ubraniach. Zrobił coś, co zrewolucjonizowało styl marki, nie zatracając przy tym klasyki i mistrzowskiego (moim zdaniem) starego designu. Naprawdę, nie wiem, jak mu się do udało, ale wypada tylko podziwiać.
Dlatego właśnie zaskoczyło mnie, że osoba, która w 2009 roku dostaje nagrodę dla najlepszego brytyjskiego projektanta roku, staje na, nie oszukujmy się, dość słabym 33. miejscu. Ja wiem, że często szewc bez butów chodzi i czasami zdarza się, że osoba zakotwiczona w branży modowej nie przywiązuje specjalnej uwagi do swojego ubioru, ale Christopher ubiera się- stwierdźmy jasno- bardzo, bardzo dobrze. Kilka zdjęć:
Pozdrawiam i życzę miłego, spokojnego i zimowego dnia. Idę robić obiad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz